Model z blachą falista zawsze stwarza problem z maskowaniem przy malowaniu. Maskowanie taśmą zazwyczaj kończy się podciekaniem farby. Kalkomania zawsze będzie mniej lub bardziej pękać. Przed podobnym problemem stanąłem przy PZL P.1. W wersji, która robię, czerwone elementy dekoracyjne były bez rejestracji SP-ADO, czyli obejdę się bez kalek. Żeby namalować czerwone elementy muszę znaleźć sposób na skuteczne ich wymaskowanie.
Zamiast taśmy, Blu Tack
Pomysł na maskowanie tego typu powierzchni przyszedł na spotkaniu modelarskim. Znajomy miał problem z maskowaniem falistej powierzchni rakiety Saturn V. Wtedy padł pomysł rozwałkowania plasteliny maskującej (Blu Tack lub Patafix) na cienki arkusz i przycięcie jej do kształtu maski nożem. Uzyskamy wtedy ostre zakończenie maski, która idealnie wchodzi w falowania.
Jak to zrobić
Zaczynamy od Blu Tack’a, papieru do pieczenia oraz wałka do ciasta. Pomiędzy dwoma warstwami papieru do pieczenia rozwałkujemy Blu Tack . Papier do pieczenia używamy żeby masa się do niego nie przyklejała. Kiedy miałem już cienki arkusz masy maskującej, wyciąłem z papieru kształt maski i według tego szablonu przyciąłem maski z Blu Tack’u.
Następnie przeniosłem tak spreparowaną maskę na model. Przy prostych liniach warto przyłożyć do modelu linijkę gdyż „maska” z masy plastycznej jest jak sama nazwa wskazuje plastyczna i ciężko utrzymać linię prostą. Po zabezpieczeniu pozostałych elementów modelu trysnąłem skrzydło czerwoną farbą. Przy falistej powierzchni ważne jest nakładanie farby pod różnymi kątami żeby po każdej stronie każdej fal była nałożona farba.
Po zdjęciu masek efekt jest taki, po prawej stronie chyba wyszło trochę lepiej.
Wałkowanie Blue Taca to genialnie proste rozwiązanie. Muszę to przetestować w swoim PZL P. 1 w 1/72. Moje doświadczenia w malowaniu jego „większego brata” (czyli modelu w 1/48 Arma Hobby) to było zmaganie się z podciekającą czerwoną farbą, mimo bardzo dobrego (jak niesłusznie sądziłem) wgniecenia taśmy Tamiya w fakturę i malowania cienkimi warstwami (aerograf). Zrobiłem to, bo nie ufałem do końca kalkomanii. W usunięcie „nieproszonych gości” w postaci zacieków włożyłem więcej pracy niż w (staranne) przecież sklejenie całego modelu (który zresztą prawie „sam się skleja”). A wydawało się, że mam w tej dziedzinie doświadczenie (robiłem swego czasu Ju-52, malując oznakowania od szablonów). Jednak to nie to samo – czarny nawet na błękitnym tle kładzie się zupełnie inaczej niż czerwony. Moja „zabawa” z biało czerwonym Puławszczakiem spowodowała, że jego młodszy brat (1;72) leżał dotąd w szufladzie (oczywiście nie licząc „metalowego” P.1/I). Teraz go chyba wyjmę, choćby po to, by wypróbować taką technikę malowania. Zapowiada się przyjemny tydzień …
Świetny pomysł. zawsze walczyłam z podciekami farby. Sama nie wpadłabym na tak genialny, a jednocześnie prosty sposób. Świetnie, że istnieje ten blog. Że umieszczane są na nim porady. Z pewnością będę tu częstym gościem.
Pozdrawiam
Genialne w swojej prostocie. Zastanawiam się, czy zadziałało by tak samo, gdyby mieć na wierzchu papier z wzorem, który by utrzymywał masę przed „pływaniem”? Jeśli będę kiedyś ponownie sięgał po model z blachą falistą, lub podobną strukturą powierzchni, na pewno spróbuję. Artykuł na medal.
Kurcze, nigdy w życiu sam nie wpadłbym na taki patent. 🙂 Myślę, że podobnie spisze się masa z Patafixa 🙂 Dobrze, że przeczytałem ten artykuł przed montażem mojego JU-52 🙂 Dzięki!
Sam bym na to nie wpadł!☺